Komputer
pokladowy z repetytorem w sterowce zawierajacy system nawigacyjny
firmy Navichart
Program do
codziennego sciagania pogody
OCENS GRIB EXPLORER
, dzieki ktoremu
zadna pogoda nie powinna byc zaskoczeniem (sila, kierunek wiatrow, opady,
etc.)
XGate Vessel Tracking and GPS Repeater , dzieki ktoremu za kazdym
razem kiedy Tomek wysle lub odbierze e-mail znamy dokladna jego pozycje i
predkosc
Dwa radary ; Raytheon i Furuno
Echosonda z funkcja skanowania do
przodu
Telefon satelitarny
IRIDIUM 9505A polaczony z komputerem pokladowym poza typowymi funkcjami telefonu ,
umozliwia wysylanie i odbieranie e-mail'i, a takze sciaganie prognoz pogody
w kazdym punkcie kuli ziemskiej.
Plyniemy, widzejeszczeBeate machajaca z nabrzeza,
pewno placze, ale odnajdzie balans, to
madra i silna dziewczyna, pozy tym gdzies na dnie wie ze wlasnie spelniaja
sie moje marzenia, lub raczej, ze to ja sam wlasnie sie spelniam...
Nie dociera chyba do mnie jeszcze fakt, ze udalo mi sie w koncu
rzucic cumy...Zawszekiedywyobrazalem sobie ten
moment czulem wypelniajce mnie sczescie i poczucie satysfakcji,
tymczasem czuje sie spiety i jakby po szklance whisky, zwracam
tylko baczna uwage by nie rozjechac jakiejs boi nawigacyjnej lub
krecacych sie dookola malych meksykow w
malych lodkach. Mijamyglowki portu w
Ensenadzie... za mniej wiecej 11 miesiecy bede mijal je ponownie...
Luke, wtedy Katmandu znalazlem w
Santa Barbara (CA). Szukalem jej dlugo,
wydawalo mi sie ze znajde ja na Florydzie, lub Georgii...
Czeste huragany w tamtych okolicach dawaly najwiecej szans
wlasnie tam, na znalezienie solidnego jachtu do remontu. Nie
interesowaly mnie jachty „pod kluczyk” bo to zwykle bajer,
niby nowa elektronika, nowa, ale sprzed
dziesieciu lat, lub silnik w doskonalym stanie ale do remontu
itd. Szukalem jachtu gdzie wiadomo bedzie
ze wszystko jest do wymiany lub remontui
w zwiazku z adekwatna do tego cena, a pozniej wlasnorecznieupewnie sie ze mam nowa elektronike i silnik w doskonalym
stanie itd...W LUCE, wtedy glupawo
nazwanej Katmandu, zakochalem sie od razu...Mialawszystkoczego oczekiwalem: 17m dluga, 4,8m szeroka, 2m zanurzenia,
7t olowiu w kilu, ketch, centralny kokpit i owiewka nad
przednia czescia centralnego kokpitu, ktora bardzo latwo da sie
przedluzyc i zamknac... Luka musiala miec pilothause...
wiele lat spedzilem lowiac ryby na Alasce, i gdzies tam, w
srodku jakiegos zimnego sztormu doszedlem do konkluzji, ze
jedyna slaba strona wiekszosci jachtow zaglowych jest odkryty
kokpit, w ktorym to bardzo latwo zgubic pociag do zeglarstwa,
zwlaszcza kiedy zimno, mokroi strach
miesnie posladkow napina hehe... Luka ma wiec solidnie
zbudowany pilothouse, ktory jednak zadasza kokpit i nawet
gdybysmy zgubili ktores z duzych okien, to i tak bedziemy w
lepszej sytuacji niz gdyby nadbudowki nie bylo, i w niczym nie
oslonieci bralibysmy deszcz i wiatr w oczy...Dopelnilem formalnosci zwiazanych z kupnem jachtu, i z
Johnem, ktoryzaniewielka oplata zgodzil sie byc moja zaloga,
wyruszylismy jeszcze tego samego dnia na polnoc, w strone Point
of Conception, i dalej do Port San Luis,
gdzie Luka miala byc wyciagnieta na brzeg...
Wydawalo sie ze po trzech, czterech miesiacach remontu bedziemy
z powrotem na wodzie i gotowi do rejsu.. zycie zweryfikowalo to
jednak do dwoch i pol roku... Szef tego malego potu rybackiego i
mariny kiwal glowa, jak to kiwa sie witajac nieproszonego goscia,
a gdy dowiedzial sie jakie ma rozmiary i ile wazy LUKA,
stwierdzil ze to maximum ktore samojezdny dzwig portowy,
przypominajacy prostokatnego pajaka na czterech
dlugich zardzewialychnogach mogl
wyjacz wody...
Nastepnego dnia z szerokim usmiechem wreczylem mu butelke
niezlej whisky, na co Marti zmieszal sie lekko,
widocznie nie przywykl do lapowek, w koncu usmiechnal
sie i nazajutrz stalismy na „twardym”. Zastanawialem sie czy
Luka bedzie miec bable, po tubylczemu zwane blisters, ktore to
miewa wiekszosc jachtow budowanych po ’72roku, z uwagi na
owczesny kryzys energetyczny, i zwiazane z nim zmiany w
skladzie chemicznym zywicy poliestrowej.
Po wyjeciu jej z wody i oczyszczeniu dna woda pod cisnieniem nie
zauwazylem ani jednego babla. Mialem wspanialy humor, do
momentu jednak, kiedy zaczalem szlifowac 20 warst starej farby
antyporostowej. Spod plaskiej powierzchni szlifierki zaczely
wylaniac sie male bable, jeden obok drugiego.Okazalo sie ze Luka nie ma ani jednego duzego babla,
ktore na wzor wrzodow wypelnione sa smierdzaca, lepka ciecza,
natomiat malych, wielkosci 2-4 cm miala wprost niezliczona
ilosc... Nie bylo sensu szlifowac dalej.
Zrobilem wywiad z ktorego wynikalo ze fachowiec z odpowiednia
maszyna moze przyjechac do Port San Luis za dwamiesiace, a usuniecie babli wraz z warstwa zelkotu bedze
kosztowalo, lacznie z hotelem i wyzywieniem dla fachowca, okolo
$ 5000.00 Nie spododobalo mi sie to wcale .
Podzwonilem jeszcze i okazalo sie ze moge sam kupic maszyne
produkowana w Anglii do tej roboty, ktore sprzedawala pewna
firma na Florydzie, a ktora to maszyna przypominala heblarke,
majaca jednak walek z dwoma nozami z przodu.
Za jedyne $ 2,5k z malym okladem nastepnego dnia maszyna
jechala juz do mnie z Florydy (odsprzedalem ja potem znajomemu
"z bablami"). Zjechalismy skore Luce od linii wodnej w dol, wraz
z ”wrzodami”, pozniej nawiercilem plytko raz przy razie pecherze
ktore byly w nastepnej warstwie palstikowego kadluba. Wyplukalem
je dokladnie woda pod cisnieniem, potem pozwolilem kadlubowi schnac przez
prawie caly nastepny rok, zajety innymi rzeczami. Po roku
zaszpachlowalem mini dziurki szpachlem epoksydowym a potem
pokrylem czterema grubymi warstwami zywicy epoksydowej West
System. Teraz, z perspektywy, sadze ze remont LUKI byl jednym z
najprzyjemniejszych okresoww moim zyciu,
miejmy nadzieje ze zeglowanie nia okaze sie rownie przyjemne...
Po dwoch i pol roku intensywnej pracy LUKA byla gotowa plynac w
kazde miejsce kuli ziemskiej, pod warunkeim ze jest tam wiecej
niz 2 metry wody... Pozniej, z powodow
znanych jedynie temu „ktory patrzy na nas z gory i karty rozdaje”,
rejs opoznil sie o caly rok... ale i w
tym nie moglo byc nic bardzo zlego, bo co ma plynac poplynie,
a co
wisiec w koncu i tak zawisnie.... MY PLYNIEMY